Pobudka przed wschodem slonca i powoli obserwujemy jak gory wylaniaja sie zza porannej mgly. Wschod slonca obserwujemy na skalkach przy sniadaniu i ohah i ahah, gdy kolejne slakli zaczynaja sie swiecic w sloncu i az w koncu cala sawanna obleje sie zlotem. Patrzac na polozenie to jednak camp nr. 4 jest genialny. Bo masz widok na wszystko i piekny wschod slonca.
Po sniadaniu badamy teren wokol z glownym celem skaly luku (Bogenfels), ktora jest niesamowita formacja skalna i gdzie wita nas cala kolonia swistakow, ktora dzielnie sledzi kazdy nasz ruch. Pieknie.
Z przykroscia wyjezdzajac z campingu zagladamy jeszcze na oczko wodne w skale, placimy za pobyt i pedzimy dalej przez Usakos do Ameib Farm, gdzie znajduje sie dojscie do jaskinia Phillips, z malunkami bialego slonia. Ale jeszcze wieksza frajda czeka nas po przejchaniu bramek do Ameib Fram, bo droge zagradzaja nam zyrafy, po prostu na niej stojac i ze stoickim spokojem zujac sobie trawke. Zero poplochu, dopiero gdy po sesji zdjeciowej ruszamy dalej, postanawiaja laskawie usunac sie z drogi.
W Ameib Farm uiszczamy oplate (50N$ od osoby) i dostajemy mapke tlumaczaca jak dojsc do jaskin z malunkami. Opcje sa dwie. 30min troche bardziej wymagajaca (2 gorki) i 45min lagodniejsza (1 gorka). Decydujemy sie na krotsza trase, ktora w sumie zajmuje nam 25min w jedna strone (choc po internecie kraza wiesci, ze idzie sie 45min, chyba sie ktos pomylil), ale za to prowadzi przez fajne skalki, a to jest cos co tygryski lubia najbardziej. Widok z jaskini tez super, a rysunek bialego slona na scianie, no coz...jest. Wiecej zabawy mamy z wszedobyliskimi jaszczorkami.
Z jaskini wracamy na glowna droge (D1935) i pedzimy przez Uis, gdzie tankujemy, do Twyfelfontain, czyli w wolnym tlumaczeniu ‘Watpliwe zrodlo’. Drogi podrzedne wiec zajmuje nam to cale popudnie i przejazd przez nie widziana przez nas do tej pory bardzej drzewiasta sawanne. Pomijamy Brandberg, ktora ma kolejne malunki na skale obrazujace biala dame, ale bialy slona nam na dzis wystarczy. Pojawia sie rowniez wiecej domostw, niezliczona ilosc koz, stoiska z paniami Himba i Herero i kolejne zyrafy o zachodzie slonca.
Jest jeszcze jasno, gdy docieramy do Aba Huab Camping (podazajac znakami na Twyfelfontain na zakrecie na D2354 jest rowniez oznaczone, cena 80N$ od osoby +10N$ za samochod), ktore jest tylko kilka kilometrow od Twyfelfontain i gdzie mozemy wybrac sobie miejsce nad wyschnieta rzeka i wsrod otaczajcych drzewek....
Jesli chodzi o wyposazenie to raczej minimalne, camp site maja tylko wode i miejsce na ognisko (tylko 2 miejsca maja elektrycznosc), ale za to klimatyczne. Ciepla woda pod prysznicem jest doprowadzana rura z kotla stojacego na zewnatrz gdzie woda jest garzana na ogniu. Zanim idziecie sie myc, proponuje dorzucic do ognia. Ale podobno czesto zagladaja tu slonie pustynne. No zobaczymy czy bedziemy mieli szczescie.
Dzien konczymy przy ognisku. Grzecznie pytamy panie w recepcji, czy maja drewna. Oczywiscie maja, tylko, ze sa chwilowo same, wiec nie ma jego kto porobac...hm, znajdujemy jednak kilka konarow na sasiedniej juz pustej posesji, wiec je sobie przywlaszczamy. Problem rozwiazany i relaks przy ognisku zapewniony.