Pobudka i sniadanie na tarasie z widokiem na doline. W nocy bylo znosnie, za to poranna pora, na polce skalnej nieco chlodno, bo wschod slonca jest z drugiej strony gory i zanim dotrze do nas, to zdazymy sie juz zebrac i spakowac rzeczy. Prysznic z zimna woda rowniez nas motywuje, zeby znalezc jakies bardziej sloneczne miejsce, choc z zzalem wyjezdzamy, bo jest tu przepieknie.
Szybko zdajemy klucze i w droge. Jakies 20 minut pozniej juz na trasie D707, ktory podobno ma byc jedna z najbardziej malowniczych w Namibia, samochod odmawia posluszenstwa i stajemy na boku.Chwile po nas przypadkiem przejezdza ta sama trasa nasi gospodarze z farmy Tiras, ktorzy zatrzymuja sie zeby pomoc. Panowie ogladaja i debatuja bez efektu. Wniosek jeden nia mamy zielenoego pojecia o co chodzi, ale samochod dalej nie pojedzie. Szybka burza mozgow i nasi gospodarze postanawiaja nas wziasc na swoja farme, bo to jedyne miejsce w okolicy, gdzie mozna zadzwonic przez telefon satelitarny. Dzwonimy do naszej firmy zglaszajac awarie. Kilka fachowych pytan i szybka decyzja, ze aby nie tracic czasu dostaniemy nowy samochod, ale dojedzie dopiero wieczorem. No coz w ten oto sposob zyskalismy jeszcze jeden dzien w groach Tiras, tylko, ze bez samochodu. I co teraz. Nasi gospodarze przeszli sami siebie. Poniewaz nie mozemy nocowac na uboczu drogi, zaoferowali nam nocleg za darmo, zrobili nam nawet pranie, ugoscili obiadem, kolacja, tysiacem opowiesci i anegdod z zycia farmy i wycieczka do Helmeringhausen. To znaczy prawie wycieczka, bo po prostu zabralismy sie z nimi, gdy jechali na szczepienie psow, i mielismy tam czas wolny, gdy oni zalatwiali swe sprawy. I kolejene zaskoczenie. Helmeringhausen to kilka domkow przy ulicy, ale z funkcjonujacym hotelem, gdzie serwuja najlepsze ciasto jablkowe w Namibia i muzeum staroci, czyli stare pralki, samochody, kosiarki itd, ktore rdzewieja na swiezym powietrzu. Muzeum i hotel, to mniej wiecej polowa Helmeringhausen. Druga polowa, to sklep, bottle shop z kortem tenisowym na tylach i 3 domami. Szybko sie wszyscy uwiajamy i czas w droge powrotna, ktora tym razem trwa troche dluzej, bo co chwila sie zatrzymujemy, zeby powidziwiac jakies zwierzeta, m.in. kudu, ktory czaruje nas swoimi uszami. Na miejscu wybieramy sie na relaksujacy spacer po okolicy i punkt 18 godz. zjawiamy sie na proszona kolcaje w domu gospodarzy i kolejnymi opowiesciami. W nocy dojezdza nasz samochod zastepczy. Szybki check, zdanie papierow i mozemy isc spac, jutro mozemy ruszyc dalej. Dobranoc.