Czas sie zbierac. Na pozegnanie ostani rzut oka na nasze oczko wodne, ale tam tylko impale i cos przypominajace kuropatwy z owsikami, bo krecily sie jak szalone. Mamy caly ranek na wydostanie sie z parku przez Andersson Gate, wiec na dobry poczatek i z niedowierzaniem, ale na wszelki wypadek zagladamy na Rietfontain, gdzie chyba kazdy zaczyna, bo tlok niesamowity. I do tego jeszcze jacys panstwa prawie na siebie najezdzaja i krzycza na dzieciaka, ktory wysiadl z samochodu. Dopiero wtedy katem oka rejestruje jakies dziwne kolory i ksztalty, ale jeszcze nie wierze wlasnym oczom, ale objezdzamy caly rzad samochodow i przed nami prezentuja sie 3 lwy! To dla tego krzyczano na dzieciaka, ktory wysiadl. Nawet jesli siedza z pelnym dostojenstwem i wygrzewaja sie w sloncu. Nie mozemy sie napatrzec. Dalej powtorka z rozrywki. Zebry, impale, gnu, zyrafy itp, itd.
Na oczkach Aus, Olifantsbad, Gemsbokvlakte widzimy tylko rogata dziczyzne. Z ciekawosci zagladamy rowniez do Okakujko camp i nagle wpadamy w sam srodek komercji i cos pokroju osrodka wypoczynkowego. To fakt, ze ich oczko wodne jest ladne i kreci sie tam sporo zwierzat przez caly dzien, ale jak juz wiemy z opisow, w nocy jest za glosno i fakt, bo lodge sa doslownie przy oczku a camp zaraz za nimi.
Punktualnie o 11:58 wymeldowujemy sie z parku i pedzimy do Otjiwarongo piekna asfoltowka. Choc pedzimy to moze zbyt duzo powiedziane, bo nasz samochod piszczy jak tylko przekraczamy 85km/godz. za przekroczenie predkosci, no coz tak nam ustawili blednie system, bo ograniczenie jest do 120. No coz to skupmy sie na widokach i wypatrywaniu dzikow, ktore chca wleciec na droge.
W koncu docieramy do Otjiwarongo, ktore zaskakuje nas wielkoscia i zadbaniem, ale w sumie wpisuje sie w krajobraz komercji na odcinku Windhoek – Etosha. Wielkosc miasta utrudnia nam jednak znalezienie farmy krokodyli. Po tym jak chwile krazymy decydujemy sie najpierw uzupelnic zakupy w najbardziej wypasionym Spar jakie widzielismy do tej pory i przy okazji zapytac sie o droge. Okazuje sie, ze Crocodile Ranch jest kawalek za Spar.
Sama farma krokodyli znajduje sie za miastem, a w miescie jest w sumie tylko kilkadziesiat sztuk w roznym wieku na pokaz po zaplaceniu troche wygorowanej wejsciowki (55N$) i w towarzystwie bardzo milego przewodnika, ktory tlumaczy i pokazuje wszystko na temat krokodyli. Jest tam rowniez restauracja, gdzie mozna zjesc krokodyla w postaci burgera lub innych wydaniach. Oczywiscie nie odmowie sobie przyjemnosci i posmakuje ich miesa gdzies z pogranicza ryby i kurczaka, co smakuje o wiele lepiej niz suszony krokodyl, ktorego jadlam do tej pory. Troche sie zasiedzielismy, wiec postanawiamy jechac bezposrednio na Waterberg, bo to kolejny camping na terenie parku narodowego i zarzadzany przez NWR, wiec pewnie zamykaja bramy o zachodzie slonca.
To oznacza jednak, ze nie zajrzymy do Cheetha Conservation Found (na wschod od Otjiwarango na drodze D2440), czyli kolejnej farmy gdzie trzymaja geopardy i leopardy. Za to mamy po drodze kolejne mnostwo dzikow i na sam koniec kudu.
W Waterberg okazuje sie, ze bramy zamykaja o 22, ale w sumie i tak mamy dosc jazdy. Z miejscem jak nigdy nie ma problemu, choc camp w stylu komercyjnym z basenem i wielka restauracja calkiem dobrze wypelniony glownie przez turystow z RPA (camping 100N$ od osoby +100N$ za samochod i oplata za park 80N$ od osoby za dobe). Znajdujemy miejsce na uboczu z widokiem na niesamowita sciane plaskowyzu Waterberg mieniaca sie czerwono w zachodzie slonca i konczymy dzien grillem.