Geoblog.pl    Katschkita    Podróże    Indie, czyli na wariackich papierach    Jaisalmer
Zwiń mapę
2012
10
lis

Jaisalmer

 
Indie
Indie, Jaisalmer
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7363 km
 
Jazda pociagiem super. Budze sie poranna pora i odczyniam poranna toalete, ktora wcale nie taka zla, tzn nie smierdzi. Jesli chodzi o czystosc to nalzy wychodzic z indyjskich standardow. Jestem na gornej lezance, wiec nie mam okna, w zwiazku z tym ide poszukac inngo miejsca, ktore znajduje 2 lozka dalej na dole z oknami. Przesiadam sie. Jak tak dalej pojdzie, to we wszystkich moich jazdach pociagiem tylko raz siedzialam tak naprawde na swoim miejscu, hm...ciekawa jaka kara za to grozi. Podziwiajac juz wysuszony krajobraz dziwie sie skad znowu bira sie dzieci, lub ludzie i the middle of nowhere.
Dojezdzam kolo poludnia. Pierwszy widok, wow. Bezposrednio na oswietlony sloncem fort. Jeepen za 20Rp ze stacji bezposrednio do biura Sahara Travel na placu Gopa Chowk, gdzie dzien wczesniej dowiadywalam sie o safari na wielbladach. Witaja mnie juz w progu po imieniu i mowia, ze moglam zadzwonic to odebraliby mnie ze stacji. Szybko dopelaniamy formalnosi, zostawiam plecak i biegne pozalatwiac sprawy, bo safari rozpoczyna sie o 14 do poludnia nastepnego rana (koszt 1200Rp). Najpierw bilet z Jaisalmer do Jodhpur na jutro. Tym razem juz w biurze potwierdzony;). Pozniej szybki internet, bo zalegam z wpisami juz 2 dni;) a poza tym musze posprawdzac pare szczegolow. Na koniec jeszcze szybki lunch w Ganpati Restaurant. W bramie i moze dlatego niedoceniony, ale poki co najlepsze jedzenie i serwis jakie mialam do tej pory w Indiach i do tego jeszcze tanszy niz inne. Widok na tarasie bezposrednio na fort. Jestem zachwycona. Zostalo mi tylko pol godziny i pani kucharka robi wszystko, zeby zrobic jedzenie jak najszybciej. Jak dostaje zamowione Dal Fry i Chapati bucha goracem i musze poczekac az ostygnie i az mi slinka cieknie bo pyszne. Najedzona, szczesliwa ide spowrotem do Sahara Travel, a tam juz zbiera sie grupa. O 14tej wyjezdzamy. Najpierw dluzsza trasa przez tereny pustynne lekko porosnie roslinoscia i swietna dorga wlacznie z pasami przjescia na pustyni, gdzie okime siegnac nie widac nic poza krzakami i wyschla ziemia. Ale jestem pewna, ze one maja sens. Pierwszy przystanek to opuszczona wioska, ktora byla zmieszkiwana przez mniejszosc i musiala odjesc, bo nie chciala oddac corki przywodcy za maz za zarzadce Jaisalmer, bo to inna kasta. To niestety nie przypadlo mu do gustu. Miejsce wyglada jak po zbombardowaniu i mijami takich po drodze jeszcze wiecej. Zanim jednak wyjezdzamy z wioski dostajemy koncert straznika na dwoch fujarkach co jest wymierajaca sztuka.
Nastepny przystanek to wielblady i 1,5godzinne safari do piszczystych wydm, gdzie nocujemy. Docieramy tuz przez zachodem slonca, wiec zaczyna sie sesja zdjeciowa. Po mozemy zrobic check-in w naszych pokojach;) czyli lozku polowym rozstawionym pomiedzy wydmami pod golym niebem. Grupa wolontariuszy z Udaipuru (Anglik, Amerykanka i Norwezka) przygarniaja mnie do siebie. Po mamy jeszcze kolacje przyzadzona na ogniu, dobra, tylko moglaby byc troche bardziej slona. I na koniec kontemplujemy sie gwizdzistym niebem, gdzie kazdy pokolei probuje sil w wiedzy astronomicznej, po czym dochodzimy do wniosku, ze jest ich zdecydowanie za duzo i nie mozemy sie zdecydowac co jest co. Z piwkiem na piasku konczymy wieczor, i sluchamy jeszcze opowiesci przewodnika (ktory zreszta jak i przewodnicy wielbladow mowi swietna angielszczyzna i ciagle zartuje) o Mr. Desert, ktory byl zwyklym kierowca ciezarowki zanim zostal zalozycielem Sahara Travels i gwiazda reklam. W koncu idziemy spac. Jutro ciag dalszy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
Dana
Dana - 2012-11-11 18:12
Powiem tyle, mialas zarozumialego wielblada bo zadzieral nosa na zdjeciach, ale sie nie dziwie noszac taki Towar na grzbiecie..
pustynia zawsze jakos oczyszcza umysl i wyglada ze dobrze Ci tam w tych Indiach:)
 
monisza
monisza - 2012-11-11 20:49
No w koncu doczekalam sie zdjecia hotelu! I prosze, od razu taki z full klimatyzacja i duzym pokojem. Ilu gwiazd(k)owy, jesli moge dopytac? Bo lokalizacja piekna!!! Pustynia... ehhhh... uwielbiam pustynie...
I ten twoj turbanik bardzo twarzowy musze przyznac...
I znowu jakies pysznosci zajadalas... Danus podpisuje sie pod wnioskiem o Agi nam gotowanie. Zreszta zalega mi jeszcze z wietnamskimi lumpiami. Jakos sie miga twierdzac, ze to wcale nie jest typowa potrawa wietnamska...
 
Ala
Ala - 2012-11-11 21:07
torturujesz mnie.... od tej chwili prosze nie wpisywac nic o jedzeniu i zadnych zdjec dobrego jedzonka!! mniam mniam..... pokolekcjpnuj przepisy bez cukru... moze cos bede mogla sobie upichcic?? :D
 
kvolo
kvolo - 2012-11-11 21:26
No doczytałem, że Jodhpur będzie następny. Dzielna Aga! usprawiedliwiam Pushkar :-D
Przypomniałaś mi 'safari' na Saharze. Tia... Mam nadzieję, że Ciebie nie obudził przed świtem osioł ryczący w niebogłosy. Kolejny cud natury. I czy wielbłądy przypadły Ci tak do gustu jak słonie?
Rany, jak mnie targają zawiść z zazdrością jak czytam Twoje opisy. Ale niech mi to będzie karą za ponadwymiarowe lenistwo. Heh... :-( Uściski.
 
Katschkita
Katschkita - 2012-11-12 01:23
Monia przy 1745 przestalam liczyc ile hotel ma gwiazdek, wiec ciezko powiedziec;)
Co do wszystkich glodomorow, to nie ma sprawy tylko proponuje juz teraz zapisac sie na kurs hinduskiego coby je zrozumiec.
 
 
zwiedziła 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 113 wpisów113 263 komentarze263 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.03.2017 - 13.04.2017
 
 
14.06.2014 - 05.07.2014
 
 
04.10.2013 - 27.10.2013