Geoblog.pl    Katschkita    Podróże    Indie, czyli na wariackich papierach    Jaisalmer - wow
Zwiń mapę
2012
11
lis

Jaisalmer - wow

 
Indie
Indie, Jaisalmer
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7363 km
 
Pobudka, spalam jak dziecko. Chai na przebudzenie i sniadanie z jajkami na twardo, tostami, dzemem landrynkowym (doslownie) i bananami. Ostatni spacer po wydmach i wracamy inna trasa zatrzymujac sie po drodze w wiosce czyli dwoch budynkach na pustkowiu. Po drodze mijalismy zreszta reszte rodziny zbierajaca trawy lub pasaca kozy. Dalej dojezdzamy do jeepa i wracamy do Jaisalmer. Bez problemu zostawiamy bagaze w biurze i idziemy nad jezioro z moimi wspollokatorami pustynnymi, ktorzy tez czekaja na autobus popoludniowy. Przez male uliczki, straganiki, kolory, usmiechy, za kazdym rogiem i zaulkiem coraz wiecej ochow i ahow i tak juz bedzie caly dzien, a co dopiero w forcie. Bo przepiekne filigranowe balkoniki, rzezbienia prawie na kazdym domku, villi czy tak zwanych havalis. To wizytowka miasta, a ja nie moge oderwac oczu. Sporo turystow, ale mimo wszystko klimat niezapomniany. Wszyscy gdzies tam w duchu rozwazamy, czy musimy juz dzis wyjezdzac. Z nad jeziora udajemy sie do fortu na lunch do Little Tibet, gdzie najpierw siedzimy w sali wejsciowej, gdzie urzekaja nas sciany i sufit ozdobione materialami, dopoki nie odkrywamy tarasu u gory, ktory ma zapierajacy dech w piersiach widok na Jaisalmer. Az przymykamy oko na to, ze na jedzenie czekamy wieki, i poza tybetanskimi Momos, reszta czyli Rajastanskie Kadi Pakoda i Gatta Curry z Papad i Chapati jest ok, ale jedlismy juz wszyscy lepsze curry tutaj. Kolo 15stej moi kompani ida na autobus a ja na miasto, czyli uliczkami, zaulkami...Palac, nie wchodze, jakos mam dosc po pustyni. Swiatynia dżinijskiej, niestety juz zamknieta, ale sam fort daje mi juz tak duzo, ze nie jest mi az tak przykro. Natykam sie na kolejny set filmowy. Blakajac sie, powoli wychodze z fortu i bazarami zmierzam w kierunku biura Sahar Travels i po drodze zakupuje tym razem slodkie przysmaki do Chai na pozniej. W kafejce nalezacej do biura obok moge wziasc prysznic, z ktorego jednak rezygnuje po obejrzeniu lazienki i fakcie ze zostawilam recznik w plecaku i tylko sie odswiezam. Plecak nadal u nich. (niesamowity service!) i ide na kolacje 2 kroki dalej do Ganpati Restaurant. Tym razem Navratan Curry+Chapati+Lemon Soda. Najlepsze co do tej pory jadlam. Czekajac slysze jak kucharka znowu krzata sie w kuchni a w oddali slychac juz fajerwerki i muzyke w zwiazku z Diwali. Tym razem widok na fort noca. Po Chai z moimi slodkimi przysmakami, ktore okazuja sie jednak jak na mnie zbyt slodkie. Zdecydowanie bardziej lubie konkretne samosa i pakora. Az zal wyjezdzac, a jednak poznym wieczorem odbieram bagaz z biura i zdaje sobie sprawe, ze nie mam portfela. Panika i akcja dnia. Najpierw obwiniam kafejke internetowa, bo dziwnie sie usmiechaja i jakby wogole sie nie przejmowali, zero reakcji, po drodze do restauracji zachodze do Sahara Travels i pytam czy moga mi pomoc, bo mnie okradli. Idziemy razem najpierw spowrotem do resturacji, gdzie sie okazuje, ze portfel lezy na krzesle gdzie mialam plecak. Nietkniety, caly. Czuje sie jak idiotka, wlasciciel biura i restauracji usmiechaja sie pocieszajaco i mowia zeby najpierw odtchnela. Wszystko w porzadku.Az mi glupio, ze kogokolwiek osadzalam za moja glupote. Wracam do kafejki internetowej, przepraszam i place za internet. Wszyscy sie tylko smieja. Jeszcze w szoku, zabieram w koncu plecak z Sahara Travel i udaje sie na dworzec. Dzis klasa 3A i jutro obudze sie w Jodhpur.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (38)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
monisza
monisza - 2012-11-12 08:59
kolory, kolory, kolory... ah.... i ta zkwaszona pani na zdjeciu tez pieknie wyglada... cos Agus czuje, ze to nie ostatnia twoja wyprawa do Indii...
zebys ty dziewczyna tylko hiper depresji nie dostala jak tu wrocisz, bo straszyc nie chce ale szaro buro i nawet mrozno sie zrobilo, ale przynajmniej Mikolaj z Hiszpanii przyplywa w najblizszy weekend - dla pocieszenia chyba....
a czy przypadkiem (tak w opozycji do kitesurfingu) nie slyszysz tam ciagle, ze duza jestes?:-)
jedzenia juz nie komentuje...
 
Katschkita
Katschkita - 2012-11-12 12:48
hm, no ostatnia to raczej nie, bo tak naprawde to nie zobaczylam nic. Ale nastepna to juz w polaczeniu z Nepalem.
Slyszec jeszcze nie slyszalam, ale sama sobie tak myslalam jak w metrze patrzylam ponad glowami;) Wszystko jest relatywne.
 
kvolo
kvolo - 2012-11-12 15:40
Prawie zburzyłaś mi cały światopogląd, że niby w Indiach bezczelnie kradną... :-) Widzisz? Fortuna jest z Tobą! I niech tak pozostanie.
PS. Chyba sobie dziś w końcu jakieś curry upichcę... :-) Szkoda, że chapati nie umiem.
 
BoRa
BoRa - 2012-11-12 22:25
Historia z portfelem - współczuję tych nerwów, ale dobrze, że się dobrze skończyło!
 
Katschkita
Katschkita - 2012-11-13 04:43
Oj dobrze, dobrze, bo juz pracowalam nad planem awaryjnym i nie chcialabym dac zarobic Western Union. Cale szczescie paszport i troche pieniedzy mialam osobno
 
ala
ala - 2012-11-14 20:15
ach, brak slow... po prostu pieknie. A Nepal polecam. W sumie bylam tylko w Kathmandu pare dni, ale pozostal niedosyt. Teraz tylko czekac,az chlopaki podrosna i tez pojedziemy daleko... :)
 
 
zwiedziła 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 113 wpisów113 263 komentarze263 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.03.2017 - 13.04.2017
 
 
14.06.2014 - 05.07.2014
 
 
04.10.2013 - 27.10.2013