Pociag klasa 3A. Innej wyzszej nie ma no i faktycznie roznica. Poraz pierwszy karaluchy w pociagu i ubikacja na stojaco. Chyba wczoraj na pustyni za bardzo sie wyspalam, bo ciezko mi zasnac. Obserwuje nocne widoki za oknem czyli budynki ozdonione lampkami jak na swieta Bozego Narodzenia w przygotowaniu do swieta Diwali.2 lozka nademna spi 18to letnia holenderka, ktora z jej opowiesci srednio sobie radzi z podrozowaniem samej, bo mozna jej wszystko wmowic. Jest 5 rano i ciemno gdy dojezdzamy do Jodhpuru, wiec ona decyduje sie jechac razem do hotelu Yogi's Guest House. Pierwsze wrazenie bardzo sympatyczne. Niebieski hotel z atmosfera, zapachem kadzidelek, kwiatami, tarasem na dachu z widokiem na miasto. Jest super. Dla holenderki za drogi, ale nie bede jej wysylac po nocy nigdzie, bierzemy pokoj razem. Tzn. bedziemy mogly go obejrzec dopiero kolo 9 nad ranem, bo najpierw inni musza sie wycheckowac. Dostajemy materace na podlodze za biurkiem i mozemy do tego czasu czekac.
Pokoik okazuje sie przytulny z ogromnym lozkiem jest super. W koncu normalny prysznic po ostatnich paru dniach i moge na miasto. Jestesmy w samym centrum starego miasta przy Sadar Market i Wierzy zegarowej. Waskimi uliczkami, (coniektorymi niebieskimi) wspinamy sie w kierunku Meherangarh Fort. Po tylu fortach, wejsc czy nie wejsc o to jest pytanie, ale mam sporo czasu, wiec moze jednak, tym bardziej, ze w przewodniku pisza, ze beda kafelki z Delft;) no i znowu zaskoczenie. Filigranowy, przypominjacy stylem Havalis z Jaisalmer, tylko 10 razy wiekszy przepiekny fort z tym razem ciekawymi tlumaczniami i zbiorami muzealnymi. A po drugiej stronie fortu w koncu odkrywam miejsce wszystkich zdjec niebieskiego Jaipuru, czyli naprawde niebieskie dzielnice. Pozniej blakanie sie bez konca po bazarach, zaulkach, uliczkach. A to przystanek na bananowe lassi na kolejnym tarasie z widokiem na miasto i obserwowanie jak ludzie pucuja, maluja domy w ramach przygotowania do Dawali. Dzis ogolnie dzien powolny. w koncu to wakacje a wrecz resztki. Powrot do hotelu, bo jednak to miejsce najlepsze w calym miescie, na chai i krotka ucieczke przed upalem. Wieczorem zaczynaja sie pierwsze fajerwerki i wszedzie swiatla. Glowne uroczytstosci jutro ale juz teraz ma sie wrazenie, ze to polaczenie sylwestra z Bozym Narodzeniem. Wychodzimy na miasto zobaczyc co sie dzieje i blakamy sie po jeszcze tetniacych zyciem uliczkach. Przypadkiem zahaczamy o swiatynie hinduska, ktora nawet nie jest oznaczona w przewodniku a hinduskich napisow nie przytocze, gdzie Tarzan (doslownie - nagi umiesniony mezczyzna w przepasce na biodrach ala skora tygrysa i turbanie z tegoz samego materialu) odprawia modly. Niestety nie mozna robic zdjec, ale pewnie i tak by nie wyszly, bo za bardzo sie koncentrowalysmy, zeby nie parsknac smiechem. Kolejna swiatynia jest wymalowana na kazdym centymetrze. Sciany hinduskie, a sufit z krajobrazami europejskimi typu sielanki lub cztery pory roku. Czegos takiego jeszcze nie wiedzialam. Po powrocie do hotelu rozkladamy sie na tarasie, po kolacyjne Kuja Curry i obserwujemy fajerwerki przy zimnym piwku. Jutro Diwali, ktore z moimi skrupulatnymi przygotowaniami sie, wedlug mnie wypadalo dzisiaj i w zwiazku z tym jutro mialo byc po. Tak tez byl dostosowany lot do Aurangabad...a jednak nie, wiec wyglada nato, ze nie dzis tylko jutro i Diwali spedze na lotnisku w Mumbaiu, czekajac na dalszy lot do Aurangabad:(