No i sprawa sie rozwiazala. Nie ma wolnych miejsc na loty powrotne, wiec trzeba sobie radzic tak. To nieco zmienia perspektywe najblizszych dni, bo ze mna teraz trzeba jak z dzieckiem, czyli mnozyc czas potrzebny na zrobienie czegos razy 3 i wliczyc drzemke miedzy zajeciami, czyli jak przez ostatnie kilka dni ;). W zwiazku z tym rozpatrujemy na nowo mozliwosci, bo szlaku Choro, czyli 3 dniowa wedrowka po gorach i spanie w namiocie, odpada. Przepada nam tez czesc pieniedzy (dlatego ja osobiscie nigdy nie rezerwuje ze zbyt duzym wyprzedzeniem ;)), ale czesc dostajemy spowrotem. Znowu bieganie po agencjach turystycznych co jest mozliwe, latwe i przyjemne i przede wszystkim jednodniowe, cobysmy mieli czas reakcji, gdybym nie dawala rady i mogla sie wysypiac w hotelu...Opcje nastepujace:
1) Wspinanie sie na gore Chacaltaya (jesli chce) i Valle de la Luna
2) Coroico & i na moje zyczenie najgrozniejsza droga swiata :) (juz nie uzywana, bo jest wybudowana nowa)
3) Tuni & Condoriri
Tym razem udaje mi sie przekonac Alexa, zeby rezerwowac z dnia na dzien a nie z wyprzedzeniem. Nie zaprzecza ;) Chwila przerwy na zlapanie oddechu i idziemy do klasztoru obok bazyliki San Francisco, ktore wbrew pozorom nie jest zamkniete w poniedzialek i nawet nie robi przerwy na sieste. Za 20Bs przewodnik jest wliczony w cene, tylko nie wiem, czy lepiej z przewodnikiem czy bez, bo jest tylko jeden prowadzacy gurpy po angielsku (nawet jesli mowimy, ze moze byc po hiszpansku) i wiecej mozna sie dowiedziec z napisow niz od niego, tzn. na temat klasztoru...bo tak poza tym to jest bardzo chetny do cwiczenia angielskiego. Tylko oprowadzanie grup po klasztorze, to chyba nie jego powolanie, bo pyta sie czy te wszystkie obrazy nie sa dla nas nudne i czy lubimy wrestling...haha, ogolnie mamy z nim ubaw po pachy i do tego w pieknej scenerii klasztoru i nawet udaje sie nam namowic na wejscie do krypty, ktore w sumie jest za darmo, ale tylko w konkretnych godzinach. Niestety nadal nie udalo mi sie zrobic zdecia Z dachu klasztoru widzimy kolejna demonstracje. Pieknie zorganizowana, reprezentacjami wiosek i regionow w tradycjonalnych strojach. Przeciwko miedzynarodowym inwestorom i za nacjonalizacja przemyslu...hm wolnosc Tomku w swoim domku. Chwile pozniej kolejna demonstracja. Tym razem uczniow. Nie wiemy o co. W zwiazku z tym calym rozruchem glowny plac przy ratuszu jest zamkniety z cala obstawa policji. Ale widze, ze ludzie tam chodza, wiec probuje. Na jednym rogu nas nie przepuszczaja. Na drugim przechodze bez problemu. Alex patrzy na mnie zdezorientowany zza barykady, poczym dolacza. Chwila relaxu na glownym placu i wracamy do naszej dzielnicy, gdzie robimy zakupy na wyprawe jutro i blakamy sie po uliczkach. Na zyczenie Alexa, ktory prosi o Sillpancho, konczymy dzien w tutejszej stolowce Sillpich’s kolo centrum handlowego i gdzie serwuja rowniez tradycyjna zupe Chairo. Hm, nie wiem czy zawsze jest taka slona albo miala po prostu pecha. Ale sprobowalam...