Geoblog.pl    Katschkita    Podróże    Namibia - Kraj bez ludzi    Kalahari - Pustynia podziemna / Kalahari - Underground desert
Zwiń mapę
2014
16
cze

Kalahari - Pustynia podziemna / Kalahari - Underground desert

 
Nambia
Nambia, Kalahari
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 201 km
 
Po tym jak padlismy wczoraj po godz 21, od 5 godziny wiercimy sie w lozkach, ale wtsajemy o przyzwoitej 7godz. na sniadanie w stylu schroniskowym czyli tosty z maslem. Dopakowujemy reszte rzeczy gdy tym razem mnie przy niewlasciwym ruchu strzela w plecach i laduje na kolanach. No ladnie. Wstaje na czworakach. Czyli wracamy do motywu dwa przypadki medyczne na wakacjach. Cale szczescie to tylko korzonki czyli po 6 tygodniach samo przejdzie;) Jakos to bedzie...
Nasz pan od 4x4 zjawia sie przed czasem i zabiera nas do firmy, gdzie mozemy odebrac samochod, ktory stoi juz spakowany i gotowy, wlacznie z muzyka namibijska, ktora pan dla nas specjalnie zgral w nocy. Szybka instrukcja obslugi, mnostwo glupich pytan z naszej strony i konsternacja na ich twarzach, nawet Bartka zarty jakos nie docieraja. Nie wiem kto z nas jest bardziej przerazony, my ktorzy mamy wsiasc zaraz za kolko, czy oni, ze maja nam dac samochod, ale po podpisaniu umowy i po tym jak sie okazuje, ze mieszkam w Holandii i mowie jeszcze po niemiecku sytuacja zdecydowanie sie rozluznia. No to ruszamy. Poniewaz Bartek nie jezdzi, wiec mnie przypada zaszczyt. Ruch lewo strony, jak dla mnie poraz pierwszy, wiec tylko kilka razy zamiast kierunkowskazu wlaczam wycieraczki, ale poza tym bez wiekszych wpadek. Bartek dzielnie tylko powtarza lewa strona i wylacza wycieraczki ;) Po pierwszym bezblednie przejechanym rondzie pelna euforia a poza Windhoekiem to juz pelna jazda. Droga po horyzont z gorkami w tle. Pierwszy przystanek w Rehoboth, ktore prawie przejezdzamy z rozpedu i zatrzymujemy sie na ostatniej stacji. W sumie szukamy supermarketu i chcielismy sie zapytac gdzie on jest, ale okazuje sie, ze w poblizu jest sklep wiec uzbrojeni w prowiant ruszamy dalej.
Tym razem Bartek odwaza sie siasc za kierownica i tak mu sie to podoba, ze prawie przejezdza przez zwrotnik koziorozca bez zatrzymania sie, ale jestesmy sami na trasie, wiec szybko cofamy na wstecznym, zeby zrobic konieczna fotke przy tablicy ‘Zwrotnik koziorozca’.
Dalej pedzimy do Kalkrand, gdzie zbaczamy z pieknej asfaltowej B1 na szutrowa C21, ktora ma nas doprowadzic na wydmy Kalahari...tzn. piaszczayste wydmy albo tak jest dumnie napisane w przewodniku. Zaczyna sie krajobrazem falistej sawany z czerwonym piaskiem na szczycie fal. Zapowiada sie dobrze, ale po kolejnych kilku kilometrach nawet fale nikna i pozostaje tylko sawana, po kolejnych kilkometrach dochodze do wniosku, ze to chyba musi byc pustynia podziemna, ktora tylko sporadycznie wydostaje sie na zewnatrz pokazujac swe czerwone piaski, bo poza trawa i krzakami po horyzont nic. Zaczyna sie narada, jak najszybciej dojechac dalej, ale po konsultacji kilku map dochodzimy do wniosku, ze najszybciej jest wedlug planu originalnego, czyli jedziemy do Hochenhans, czyli kilku domkow i pierwszych ludzi, ktorych widzimy od kilku godzin i podorzajac C.. i M41 docieramy do Kalahari Anib Lodge, czyli naszej pierwszej noclegowni. Dzwonilismy do nich wczesniej, ale bez skutku, co sie wyjasni w recepcji, bo nie maja wolnych miejsc. Ale Zulu, pan w recepcji pomaga i znajduje nam alternatywe i dzowni, zeby nam zarezerwowac. Juz sie zbieramy gdy spotykamy parke Niemcow, ktorych spotkalismy przy zwrotniku koziorozca i ktorczy proponuja, ze mozemy dolaczyc do nich, bo ich miejsce campingowe jest na minimum 3 samochody. Zulu szybko potwierdza z szefowstwem, czy sie zgodza i mozemy zostac. To dobrze, bo slonce juz nisko. Jak dojezdzamy do miejsca rozumiemy o co chodzi, to murowany domek z ubikacja i przysznicem, grilem i stolem na uboczu w trwach i taki miejsc maja cale 3. Szybkie rozkladanie namiotu organizacja rzeczy i idziemy w trawy, czyli na wycieczke krajoznawcza, po jednym z 3 szlakow, prowadzacym do zebr, strusi lub antylop. Efek mniej wiecej jak z Kalahari, czyli trawy i nic wiecej, widzymy tylko ogromne cykady, bazanty i jakies wieksze zwierzeta z daleka, ale zbyt daleko nie uchodzimy, bo robi sie ciemno. Wiec wracamy i robimy chrzest naszej kuchni. Makaron z Wienerwurstchen z swiezo zakupionej puszki....hm, a moze jednak nie. Konczy sie na samym makaronie, a reszta laduje w trawie. Jutro bardziej sie postaramy, zeby znalezc jakas restauracje po drodze...Za to domowej roboty GemmerBier bardzo nam przypada do gustu. Jeszcze tylko cieply prysznic po srodku moza z traw i dobranoc.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
After we went to bed at 9pm yesterday we wake up at 5am but pretend to be still sleeping till 7am (we are on holidays; )) when we can get our youth hostel-like breakfast meaning toasts with butter. We pack rest of our staff when this time I do something wrong with my back and land on the floor. Great. I’m managing to stand up from the four. Otherwise it’s not possible. Haha, so we are back to the scenario to handicapped on holidays. Lucky me I guess I know what it is and after 6 weeks it should be ok…
Our 4x4 guy picks us up before the agreed time and takes us to the rental company where our car waits for us packed and ready, including the Namibian music download by him for us. Quick instructions and a lot of questions from our site and consternation on their faces. Even Bartek’s jokes are not helping the situation. I’m not sure who is more afraid, us who have to drive this car in few seconds or them, who give the car to US… But after signing the contract, paying the fee everyone starts to relax or at least them. Especially when they discover that I live in the Netherlands and speak German. Bartek and I get less relaxed when we see all kind of accident pictures that they are showing us as warning. Ok, there we go. Bartek is not driving, so I have the honor. Left side traffic. For me at least the first time, so I manage few times to activate the wipers instead of the indicators, but besides this no major problems. Bartek repeats only constantly left side and switches off the wipers ;) After the first successfully managed roundabout we are filled with euphoria and outside of Windhoek the road is ours. Straight ahead until horizon and only few mountains in the background. The first stop is Rehoboth that we almost pass without stopping before it ends before we even slow down, but we manage to stop on last gas station. Actually we are searching for a supermarket but we find there few small shops that will also do. So we do the grocery and spent half an hour at the cash desk because the lady needs to check almost every second item in the warehouse system.

This time Bartek dares to sit behind the wheel and he is enjoying it so much that he almost misses the tropic of Capricorn without stopping. But we are alone on the road so we go backwards to follow the touristic obligation and take a photo.

To be continued
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 113 wpisów113 263 komentarze263 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.03.2017 - 13.04.2017
 
 
14.06.2014 - 05.07.2014
 
 
04.10.2013 - 27.10.2013