Geoblog.pl    Katschkita    Podróże    Namibia - Kraj bez ludzi    Oaza palm
Zwiń mapę
2014
28
cze

Oaza palm

 
Nambia
Nambia, Epupa Falls
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2477 km
 
Rano nie widac zadnych podejrzanych sladow albo odciskow racic nad strumykiem, a wiec wczorajszy alarm byl raczej falszywy. Bartek zalicza kolejna kapiel pod wodospadem o wschodzie slonca i sie zbieramy. Niby wczesna pora ale najpierw musimy sie przedrzec do glownej drogi przez 6km calej chmary wyciagnietych rak malych dzieci, ktore zbiegaja siedo ulicy na zlamanie karku przez kamienie, gdy tylko slysza samochod z oddali. Poraz pierwszy spotykamy sie z takim zachowaniem w takim rozmiarze. To az przykre, bo ktos ich tego musial nauczyc.
Nasz odglos jakos nie przeszkadza jednak okolicznym krowom przy wodopoju, ktory musimy przejechac. Moze to jednak fakt, ze wleczemy sie 10-20km na godzine, ze wzgeldu na droge.
Na glownej trasie w kierunku Sesfontein i Opuwo juz pelen luz. Po drodze miajamy kolejne wioski Himba i Herero. Dopiero jakies 20km za Sesfontein zaczynamy sie zastanawiac, czy przypadkiem nie skrecilismy w podrzedna droge zamiast podazac C43, ktora jest glowna trasa prowadzaca na Opuwo. Droga jak karuzela w wesolym miasteczku i do tego super waska. Na pewno nie jakosc ‘C’. Owszem miala prowadzic przejazdem przez gory (Joubert Pass), ale dopiero za pare kilometrow. No i owszem wjazdy POOOOD gorke wzmagaja sie chwile pozniej, jak rowniez ilosc wrakow rozbitych samochodow stojacych po drodze. Na mapie ten przejazd jest zaznaczony jako asfaltowy, ale asfaltu to my znalezlismy jakies 50m pod najlepsza gorke. Jeszcze chwila i jestem gotowa wysciasc i isc na pieszo. Jakies 10km czystych emocji i chyba desperacji, choc trzeba przyznac, ze malowniczo, choc to troche umyka, bo czlowiek sie zastanawia czego by sie ty najlepiej zlapac. A pozniej juz z gorki, tylko z ciaglymi (okazyjnymi) rzeczkami (czyli nie w porze suchej), co oznacza zwalnianie i hustawke, ale nie jest zle.
Po jakichs 2,5 godziny dojezdzamy do Opuwo, ktore coraz bardziej wpada w afrykanskie klimaty, czyli lepiankowe przedmiescia i beton plus blacha falista. Do tego miasto jest absolutna mieszanka mniejszosci, gdzie po chodnikach spaceruja polnagie Himba, Herero w kolonialnych kieckach i inne plemiona. Najlepszym miejscem i przezyciem samym w sobie jest supermarket, ktory jest jak ul i co jedna postac to bardziej barwna. Uzupelniamy zakupy i stoimy grzecznie do kasy razem z Himba, okryta ochra i skorzana spodniczka, jako jedyna czescia garderoby i ktora akurat kupuje chleb. Po sprawdzeniu rachunku i zakupow przez pana przy wyjsciu pakujemy wszystko do samochodu otoczeni dziecmi lub innymi osobami, ktore chca nam cos sprzedac.
Potem szybkie tankowanie, gdy zauwazam jakies boisko i trybuny po drugiej strony ulicy. Pytamy pana ze stacji w co tam graja, na co pan na odpowiad ‘Cultur’. No i teraz mamy twardy orzech do zgryzienia, czy to jakis rodzaj gry, czy po prostu jakies przedstawienia, wiec parkujemy obok stadionu i idziemy sie przekonac. A tu druzyny z kazdego pleminia przedstawiaja swoje tance i choreografie, a publicznosc szaleje przy kolejnej zmianie kroku i wokol lata pan, ktory wszystko nagrywa i cale chyba jury z kartkami, ktore ocenia wystep. Wyglada jak pojedynek na najelpszy wystep taneczny, czyli wszelkie kultury Namibi w pigulce.
Czas nagli wiec ruszamy dalej, kolejna sceniczna, juz zdecydowanie normalna (tylko niby rzeki i gorki) droga C43 w kierunku Epupa Falls. Krajobraz robi sie jeszcze bardzej drzewiasty niz wczoraj. I coraz wiecej osad, krow i koz. W ktoryms momencie widzimy rowniez pierwsze baobaby, ktore oczywiscie wzbudzaja nasz zachwyt. Ale prawdziwy efekt wow mamy gdy na ostanim zakrecie wylania sie nam las palm jak oaza na srodku pustyni. Dojechalismy do Epupa Falls. Zajezdzamy do pierwszego miejsca po drodze mylac Epupa Falls Campsites z Epupa Falls Camp oddalonym o 800m, i cale szczescie, bo mamy miejsce campingowe nad samym wodospadem za cale 100N$ za osobe. Odjazd!
Parkujemy samochod, zostawiamy wszystko i pedzimy nad wodospad z efektem jednego wow po drugim. Obchodzimy chyba kazdy zakatek i skalke, probujac nie przeszkadzac polnagim lub nagim lokalsom, ktorzy odbywaja wlasnie kapiel w oczkach wodnych.
Ale chyba wieksze zdziwienie wywolujemy my, gdy wdrapujemy sie na pobiliskie wzgorze, oblepione turystami przywiezionymi na punkt widokowy i popijajacymi napoje wszelkie. Ale dopiero z gorki widac ogrom wodpospadu rozciagajacego sie na przestrzeni jakichs 500metrow w wielu nurtach i wodospadach spadajacych z hukiem 37metrow w dol. A za rzeka, to juz Angola.
W drodze powrotnej robimy rekonesans wycieczek do wiosek Himba na jutro rano i zagladamy rowniez do pobliskiego baru spragnieni czegos do picia po wycieczce. Bar to kamienisty budynek z lada za kratami, stolem bilardowym i szafa grajaca wydzierajaca sie w nieboglosy. Robi wrazenie.
Spowrotem u siebie rozpalamy ognisko przy huku wodospadu i probujemy sie wsluchac w odglos wody odbijajacej sie o skaly, bo to wlasnieten odglos slowo ‘Epupa’ imituje i oznacza w jezyku Herero.
Na koniec dnia prysznic z woda z kotlow pod gwiazdami. To znaczy super prysznice bez dachu, wiec widac cale niebo. Magiczne.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (23)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 113 wpisów113 263 komentarze263 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.03.2017 - 13.04.2017
 
 
14.06.2014 - 05.07.2014
 
 
04.10.2013 - 27.10.2013