Geoblog.pl    Katschkita    Podróże    I BOLIV I can manage    Przedsmak dzungli
Zwiń mapę
2013
21
lut

Przedsmak dzungli

 
Boliwia
Boliwia, Incachaca
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10715 km
 
Dzis wedlug zapowiedzi na pewno ma byc ulewa, hmm za oknem blekitne niebo, wiec ryzykujemy wypad do Incachaca. Szybkie zakupy prowiantu na rynku i mniej szybki spacer na busa, ze wzgledu na kolejna demonstracje nawet ze strzalami kapiszonow, przez glowne ulice miasta. Bus micro za 25 boliwianos (coprawda wysiadamy w polowie, ale musimy zaplacic pelna stawke, bo wpolowie nikt juz nie wsiadzie i tak by stracili)jak zawsze z innej czesci miasta (informacja turystyczna pomoze ci znalezc zawsze odpowiedni bus i skad odjezdza, wiec warto ja odwiedzic) bardzo kulturalnie, coprawda ze zwierzetami, ale miejscowki sa i tylko tyle ludzi ile siedzec. Nie liczac dzieci, ktore po kilku minutach zasypiaja na korytarzu. Ruszamy i zaczyna sie modlitwa a po niekonczace sie kazanie przez bardzo haryzmatycznego pana, wykrzykujacego i z oklaskami. O poligami, homoseksualnosci i o tym ile mamy w porownaniu z Indiami lub Afryka...W polowie drogi okazuje sie, ze pan sprzedaje DVD z kazaniami m.in. Jana Pawla II. Faktycznie pare osob kupuje. Na przystanku wpadaja cholitas, ktore oferuja napoje i charke, czyli suszone mieso z makaronem, ryzem, fioletowymi ziemniakami, kawalkiem sera i jajkiem...Wiecej sie niestety na tej malej tacy nie zmiescilo...Za oknami krajobraz zmienia sie z minuty na minute. Najpierw coraz bardziej krzaczasto, za chwile drzewiasto, az pod koniec bujna zielen i mgla wiszaca nad gorami w zwiazku z podniesiona wilgotnoscia. Po 2 godzinach kierowca zatrzymuje sie na bezludziu i wszyscy patrza na nas ze zdziwieniem, ze wysiadamy. Jedyna droga pod lekka gorke udajemy sie w glab tej dziczy, gdzie drzewa sa obrosniete mchem i rosna paprocie. Zar znowu leje sie z nieba. Przed nami 7km. Nagle dostajemy eskorte od panow w mundurach, z bronia i maczeta. Policjanci a przynajmniej mamy taka nadzieje (teren ten jest polozony niedaleko okolic gdzie handluje sie narkotykami, wiec nigdy nie wiadomo, ale specjalnie pytalismy w informacji turystycznej czy bezpiecznie). I faktycznie okazuja sie nimi byc, bo doprowadzaja nas do punktu koncowego, ktory otwieraja dla nas i kaza sie zarejestrowac jako zwiedzajacy. Gdybysmy ich mineli wspinalibysmy sie na darmo, a warto. Po wymianie informacji mozemy isc ogladac wodospad w skalach, wiszacy most i przedzierac sie przez dzungle. Zaczyna mrzyc, co przy tej temperaturze faktycznie daje poczucie dzungli. Widzimy, ze szlak byl swiezo przetarty meczeta, ale i tak trafiamy na miejsca gdzie nie da sie przejsc. Po spacerze wracamy spowrotem, zegnamy sie z policjantami i schodzimy w dol majac nadzieje, ze uda nam sie zlapac cos jadacego so CBBA. Po drodze mija nas cala grupa tutejszych ludzi, ktorzy chyba wracaja z pracy i ktorych grzecznie witamy. Jedni z nich proponuja nas podrzucic do pobliskiej wioski, gdzie latwiej nam bedzie zlapac bus spowrotem do CBBA. Mgla na kilka metrow i polski styl jazdy z wyprzedzaniem ciezarowek mrozci Alexowi krew w zylach. Bus zostawia nas w Colomi, gdzie nie zalapujemy sie na trufiego, ale udaje nam sie w biegu wskoczyc do innego busa, ktory w sumie nie zabiera nikogo po drodze, bo okazuje ze to sypialny, i w dodatku bez wolnych miejsc, ale nikt nas nie wywala, wiec sie rozsiadamy na schodkach i w ten sposob wracamy do CBBA wieczorowa pora.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 113 wpisów113 263 komentarze263 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.03.2017 - 13.04.2017
 
 
14.06.2014 - 05.07.2014
 
 
04.10.2013 - 27.10.2013