Geoblog.pl    Katschkita    Podróże    Myanmar - czyli Do's and Don'ts    Czas rozpoczac wakacje
Zwiń mapę
2013
21
paź

Czas rozpoczac wakacje

 
Birma
Birma, Linn Thar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2406 km
 
Wczoraj dlugo szukam w budziku godzinny 9, bo dawno jej nie uzywalismy;) Budzimy sie i tak przed 7godz po kilku innych nocnych pobudkach kiedy to komary urzadzaly sobie pore obiadowa i tylko nakladalismy na siebie kolejne warstwy srodkow przeciw komara. Niby sa siatki w oknach, ale z natura nie wygrasz, a moskitiery nie ma nawet o co zaczepic. Krokiem leniwca schodzimy do jdlodajni kolo hotelu, gdzie juz z daleka witaja nas dzieci obslugujace i dopiero teraz czujemy, ze to faktycznie akademik, bo stolowka pelna, gwar, rozmowy i popijanie herbatki. Bartek dostaje nowe wydanie kanapki jajecznej z nadzieniem tostowym, ktory w ramach braku tostow zostal zastiopiny nadzienien chapati. Ja dostaje zupke m, ktora okazuje sie najlepszym wydaniem, jakie jedlismy do tej pory. Spedzamy tam prawie godzine, podrywani co chwila przez zmieniajacych sie sasiadow i obserwujac dzieci przy pracy i studentow i profesorow przy sniadaniu. Bartek oddaje swoj zamowiony a nie zjedzony makaron malemu mnichowi, ktory krazy wokol stolow, co konczy sie tym iz jeden profesor chce uwiecznic ta chwile na zdjeciu, bo bialy donuje jedzenie. Poraz pierwszy chyba widzimy usmiechajacego sie mnicha, ale to dziecko, wiec nie wiem czy sie liczy. Kolejna godzinka zabita na tarasie hotelu, no przeciez mamy wakacje i mozemy jechac na lotnisko. Najpierw akcja z placeniem i kolejna proba pozbycia sie moich nie wyprasowanych dolarow (bo dolary musz byc nowiutkie, wykrochmalone i wyprasowane, o czym wiedzialam, ale mialam w domu z Boliwi jeszcze kilka ze skazami, ktore tu mi kazdy odrzuca). Prawie nam sie udaje, ale pan dogonil nas w tuk tuku, ze nie dobre i trzeba wymienic na bardziej wykrochmalone. Ruszamy, po czym ja sie orientuje, ze w reku mam jeszcze klucz od pokoju, wiec akcja zawracania. No dobrze, chyba juz nic nie stoi na przeszkodzie i droga, ktora juz dobrze znamy z wczorajszego spaceru jedziemy na lotnisko. A tu pusto. Ciekawe dlaczego kazdy twierdzi, ze trzeba byc na 11godz. To mamy przed soba 2 godziny czekania. Potwierdzamy za to, ze gdybysmy wczoraj prosto z promu o 12godz. pojechali na lotnisko to bez problemu bysmy dostali bilety na lot o 13 godz. No risk no fun, a moze i z problemem, bo Bartek przechodzi urzad emigracyjny, a mnie pani zadaje tysiac pytan, na ktore przewaznie odpowiadam, ze nie mam lub nie wiem i zdaja sie to byc dobre odpowiedzi, bo pani mnie przepuszcza. 30min lotu i ladujemy w Thandwe, gdzie demonstracyjnie negocjujemy cene taksowki odchodzac i pan nas goni z cena o 2000 kyat tansza i jedziemy na plaze Ngapali do hotelu wybranego palcem w przewodniku. Linn Thar Guest House nazwany po wiosce w ktorej sie znajduje okazuje sie jednak byc troche za drogi, za to obok dostajemy wedlug nas lepsze bo bardziej originalne bungalowy nad morzem za cene 35$ ze znizka z 40, bo znowu odtwarzamy teatrzyk, ze drogo i nie ma pradu w ciagu dnia i nie ma internetu i wogole, choc i tak bysmy sie na cene zgodzili, ale wyraz radosci w postaci krzykow i tanca odstawiamy dopiero gdy pani zostawia klucze i zamyka za nami drzwi. Owszem bungalowa chcielismy, ale taki luksus zupelnie zaprzecza wszystkiemu do tej pory w Birmie, ale w Ngapali tak naprawde nie ma nic innego. Choc my szybko odkrywamy wioske, zapoznajemy sie ze wszystkimi sklepikarzami, robotnikami i panami siciagajacymi oplate za drogi, poczym okazuje sie, ze najtansze i najelpsze zakupy mozna zrobic w sklepiku niedaleko hotelu a nie w wiosce. Ale szczesliwi po wykapaniu sie w morzu, gdzie woda okazuje sie cieplejsza niz pod prysznicem siadamy z chlodnym piwem na lezaku przed naszym bungalowem i podziwiamy zachod slonca. Wieczorem spacer plaza i kolacja z grillowanych owocow morza (za cale 8500kyat czyli 8,5$ za wszystko) w restauracji na plazy i nogami w piasku. Obok nas ktos puszcza znow balony na grzane powietrze, ktore jak male swietliki unosza sie do nieba. Sledzac tropy krabow zmieszkujacyh cala plaze wracamy do siebie, by na lezaku podziwiac gwiazdy i zapalic cheeroot popijajac zimny piwkiem. A jutro kolejny dzien na plazy... jakie zycie jest czasami ciezkie ;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 113 wpisów113 263 komentarze263 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.03.2017 - 13.04.2017
 
 
14.06.2014 - 05.07.2014
 
 
04.10.2013 - 27.10.2013